Świdniczanin rozpoczął zawody bardzo przebojowo. Podczas czwartkowych treningów, podczas pierwszego okrążenia pomiarowego, na swojej pierwszej sesji, Lempart złamał barierę 1:48, dokładniej osiągając czas 1:47,90. Nie dość, że jest to najlepszy nieoficjalny czas uzyskany w pucharowym Mini w historii, to do tego nikt wcześniej jeszcze nie złamał bariery 1:48, uwzględniając także późniejsze oficjalne sesje.
Kwalifikacje niestety już nie były takie szczęśliwe, ponieważ podczas próby przejechania szybkiego okrążenia, jeden z zawodników zajechał Lempartowi drogę, przez co uzyskał jedynie 2. Miejsce, tracąc ok. 0,3 sekundy do Tomasza Pawlaczyka. Sobotni wyścig rozpoczął zmiennik Lemparta, czyli Tomasz Urbański. Niestety na samym początku kolega zespołowy Lemparta stracił pozycję i miał niższe tempo poprzez strategię oszczędzania samochodu na później, co jest istotne w wyścigu długodystansowym. Do zmiany kierowców, załoga Lempart/Urbański traciła ok. 140 sekund do liderującego samochodu. Świdniczanin zaskoczył wszystkich tempem, osiągając czasy identyczne jak kierowcy z początku wyścigu (czyli nawet o 10 sekund lepsze niż reszta kierowców podczas drugiego stintu), ale już na mocno zużytych oponach. W ciągu 30 minut odrobił stratę ponad dwóch minut do lidera w klasie, później budując swoją przewagę, już na znacznie bezpieczniejszym i wolniejszym tempie. Niestety jednak, na 5 minut przed końcem zawodów trafiła się awaria półosi, która miała wykluczyć załogę. Chcąc jednak walczyć o bezcenne punkty i godząc się ze stratą pierwszego miejsca, pomimo sprzeciwu mechaników Lempart wyjechał na ostatnie okrążenie, dotaczając się do mety już niemalże z zablokowanym prawym przednim kołem, z którego prawie całkowicie wypadła półoś, oraz w każdym możliwym połączeniu, metal tarł o metal. Finalnie, Lempartowi udało się dowieźć trzecie miejsce.
Damian Lempart: „Niestety taki jest Motorsport, gdzie nie wszystko zależy od człowieka. Po wnikliwej analizie co się stało, niestety było to najzwyklejsze zmęczenie materiału, którego nie da się ot tak zauważyć. Tempo było dobre oraz nigdy do tej pory nie byłem tak zadowolony z samochodu. Dziękuję mojemu zmiennikowi, Tomaszowi Urbańskiemu za zaufanie oraz wiarę w nasz wspólny projekt. Wierzę, że przyniesie on efekty. Jeśli teraz nie wygraliśmy, najzwyczajniej zrobimy to później. Wiemy, że nasi rywale też nie odpuszczą, jednak my też mamy obszary w których albo zostawiliśmy margines, albo możemy się poprawić. Pech chciał, że nawet pomimo wyraźnego odpuszczenia tempa po uzyskaniu prowadzenia awaria ze zmęczenia materiału i tak wystąpiła, więc nie ma reguły kiedy to mogłoby się stać. Do następnych zawodów wszystko będzie przygotowane jeszcze lepiej.”
Następne zawody świdniczanina już w dniach 20-23 czerwca, także na Torze Poznań.
Zdjęcia – Kajetan Zorzycki (kajtophoto.com)
Napisz komentarz
Komentarze