Pierwsze przymiarki do skrócenia obecnej kadencji władz lokalnych miały miejsce już w 2015 r., kiedy pojawiła się zapowiedź utworzenia nowych województw, a co za tym idzie rozpisania nowych wyborów samorządowych. Plan ten zawisł jednak na haku w poczekalni sejmowej i jeszcze nie okrył się kurzem, a już partia rządząca Jarosława Kaczyńskiego serwuje nam nowy pomysł zmiany ustawy o samorządzie terytorialnym. Tym razem noszą się z zamiarem ograniczenia liczby kadencji wójtów, burmistrzów i prezydentów do maksymalnie dwóch oraz wydłużenia długości ich trwania z 4 do 5 lat. Aby spełnić swoje obietnice wyborcze, podobnie jak w przypadku ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, czy ustawy medialnej, rząd zamierza działać bez zbędnej zwłoki, co wiązać się będzie z przyspieszonymi wyborami, które mogą odbyć się już jesienią 2016 r.
Co ciekawe, Jarosław Kaczyński wraz ze swoją partyjną gwardią, aby zbawić Polskę i naród od "platformerskiej" niewoli (w 15 na 16 samorządowych województw ciągle rządzi Platforma Obywatelska) postanowił „pozamiatać” wroga w majestacie prawa. Pierwszym krokiem w tym kierunku było zabezpieczenie środków w budżecie państwa na przeprowadzenie w 2016 r. wyborów. W uzasadnieniu do wydatku 1.5. Organizacja i przeprowadzanie wyborów (str. 13) czytamy:
„Realizacja zadania polega na koordynacji organizacji wyborów przez jednostki Krajowego Biura Wyborczego na szczeblu centralnym oraz delegatury KBW przy przeprowadzaniu wyborów Prezydenta RP, wyborów do Sejmu i Senatu Rzeczpospolitej Polskiej, Parlamentu Europejskiego, jak również wyborów do rad gmin, rad powiatów i sejmików województw, wyborów burmistrzów, wójtów i prezydentów miast oraz referendów o zasięgu regionalnym i ogólnokrajowym. Zadanie realizowane jest przez Krajowe Biuro Wyborcze, Ministerstwo Finansów oraz Wojewodów.
Celem określonym dla zadania jest zapewnienie sprawnego i zgodnego z prawem przeprowadzenia wyborów i referendów. Prognozowana skonsolidowana kwota wydatków na realizację zadania w latach 2016-2018 wynosi 0,51 mld zł, w tym planowana skonsolidowana kwota wydatków na 2016 r. wynosi 0,23 mld zł.”
Analizując literalnie zapis uzasadnienia, z dużą dozą prawdopodobieństwa możemy w bieżącym roku wykluczyć: wybory Prezydenta RP (tu wygrał PiS), wybory do Sejmu i Senatu (tu również wygrał PiS) oraz wybory do Parlamentu Europejskiego (tu Jarosław Kaczyński jeszcze nie sięga). Zostają zatem szeroko rozumiane wybory samorządowe na wszystkich szczeblach.
Potwierdzać to może również duża kwota zapisana w budżecie państwa na rok 2016, gdyż 0,23 mld zł to przecież aż 230.000.000 zł. Oznacza to, że przy liczbie gmin w Polsce na poziomie 2.479, każda z nich na organizację wyborów dostanie w tym roku średnio po ok. 93.000 zł. Za taką kwotę śmiało można przeprowadzać polityczny plebiscyt popularności ;)
Bielawscy włodarze na czele z Piotrem Łyżwą, nie mieli wystarczająco dużo czasu na wykazanie się swoimi umiejętnościami w zakresie zarządzania miastem. Do tej pory działali jedynie jako łowcy głów zmieniając wszystkich i wszystko jak leci, nie zwracając przy tym uwagi na skutki dla miasta. Zaserwowali Bielawie mało optymistyczny budżet, nieprawidłowości przy realizacji ostatnich projektów dofinansowanych ze środków zewnętrznych (sprawy bada prokuratura), które notabene odziedziczyli w spadku po ustępującym burmistrzu Dźwinielu, bezmyślnie rozlokowali latarnie oświetleniowe na bielawskich chodnikach, a już o projekcie „Maluch” oraz przehandlowaniu obwodnicy nie wspominając.
Z tej całej szamotaniny na ratunek naszemu miastu postanowił przybyć Jarosław, ale nie ten „od kota”, lecz od Hobbita. W ostatnich dniach dochodzą do nas informacje, że radny Jarosław „Elek” Florczak planuje wystartować w kolejnych wyborach samorządowych i walczyć o stanowisko burmistrza Bielawy, a co za tym idzie zamierza zbawić Bielawę od Łyżwy, Piotra Łyżwy. Z tego, co nam nieoficjalnie wiadomo podpisał już nawet z prezesem MZBM umowę o dzierżawę powierzchni reklamowych na okres trwania kampanii wyborczej, tyle że dopiero w 2018 r.
Widać zatem, że styl, w jakim obecna władza z Piotrem Łyżwą i Witoldem Runowiczem na czele, nieudolnie próbuje przeprowadzać zmiany w Bielawie, nie odpowiada radnemu Elkowi. Nie stawiając się na głosowaniu, w sposób dosadny dał on do zrozumienia, co mogą sobie wyżej wymienieni panowie zrobić z budżetem Bielawy na rok 2016. Wydaje się to być dziwnym posunięciem osoby, która miała szanse podkreślić swoją dezaprobatę na temat projektu budżetu w jawnym głosowaniu. A może to był przejaw braku odwagi politycznej albo część przemyślanej kampanii wyborczej??? Następnym krokiem była rezygnacja z trzyosobowego klubu radnych, składającego się z kontrowersyjnego radnego Kroczaka, który po przefarbowaniu się, po raz kolejny dostąpił zaszczytu zasiadania w prezydium Rady, jako zastępca przewodniczącego oraz z radnego Kamila Wojciechowskiego, który jak do tej pory zasłynął z prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu oraz z ubliżania pracownikom Hotelu Dębowego, kolejna rozprawa w sądzie w tym temacie pod koniec lutego br.
Jarosław „Elek” Florczak zdaje się być radnym-bezradnym. Pomimo działań jakie prowadzi, obecna władza ignoruje jego starania i tłumi je w zarodku. Przykładem może być walka lokalnego "Tolkienowca" o przebudowę i modernizację chodników przy ulicy Żeromskiego, która to ostatecznie została przegrana z ekipą Piotra Łyżwy podczas głosowania w Radzie. Mimo niepowodzeń, nie ustaje w boju i można się spodziewać, że w niedalekiej przyszłości stanie się celem burmistrza Bielawy i jego bojówek.
Analizując wyżej opisane fakty ciśnie się na usta hasło: „Jarosław Bielawę zbaw!!!” Może się okazać, że nie jeden, a dwóch Jarosławów się tego podejmie. Nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na PiS-owskie rozdanie i pojawienie się plakatów z podobizną lokalnego "Hobbita" na bielawskich billboardach. Jak będzie w rzeczywistości przekonamy się niebawem.
Napisz komentarz
Komentarze