Jest nim poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, czym jest dzisiaj dla nas, czyli dla muzyków i dla publiczności, romantyzm. Koncert w kościele świętego Jerzego w Wilkanowie stał się kolejnym pretekstem rozpoznawania własnego wyjaśnienia problemu, własnej ścieżki myślenia na ten temat. Ścieżki, którą poprowadzili nas muzycy tria stroikowego Reed Connection. Zespołu, w skład którego wchodzą: Michał Mogiła - obój, Jarosław Podsiadlik - klarnet i Rafał Dołęga - fagot. Artyści wybrali i zaprezentowali w pięknym wnętrzu wilkanowskiej świątyni interesujący program złożony z kompozycji, które romantyczną wyobraźnię muzyczną traktują jako materię podstawową. Oto przykłady znakomicie wykonanych utworów, pisanych lub transkrybowanych na te trzy instrumenty: Franciszek Schubert, Menuet z tria smyczkowego, D. 581, Allegro z tria smyczkowego, D. 471, Du bist die Ruh, Ludwig van Beethoven, Temat i wariacje „La ci darem la mano”, arie z oper Giuseppe Verdiego, Tutte la feste al tempio z „Rigoletta”, Ma dall’arido stelo divulsa z „Balu maskowego”.
Pytanie wyjściowe o znaczenie tej epoki, tego okresu dla nas wszystkich jest bez wątpienia ważne w Roku Polskiego Romantyzmu, a jak się okazuje nabiera (tu i teraz) dodatkowego znaczenia. Specjalnej wymowy w kontekście wojny w Ukrainie. Dlaczego właśnie o tym wspominam? Naturalnie w szerszym kontekście bierze się ono z naszego wspólnego, ogólnego zaangażowania w sprawy sąsiadów. Ile w tym dobrze i praktycznie pojętego romantyzmu właśnie? Zapewne sporo. Z punktu widzenia obserwatora kolejnych koncertów DFM to także dostrzeganie udziału uchodźców (głównie uchodźczyń) w koncertach. I to w wielu miejscach Dolnego Śląska. Rozmowy z nimi po koncertach to trudne doświadczenie, bo opowiadają o swoich przeżyciach, o coraz trudniejszej sytuacji, o pustce, jaka powstaje, kiedy brak perspektyw, trwałego celu, motywacji. O tym, że naloty są coraz cięższe, że wojna zabiera bliskich, że represje okupantów stają się nie do zniesienia. I wszystko obserwowane z oddalenia, niczym z emigracji (jak w przypadku polskich uchodźców czasu romantyzmu). Muzyka, powiadają, pomaga i krzepi, choćby na krótką chwilę. Odrywa od niepokoju. Przynosi chwilę ukojenia. Tak było w Wilkanowie - na koncert przyszły Ukrainki mieszkające na plebanii. Tak było też na jednym z koncertów, kiedy to siedemnastoletnia Anastazja, po występie artystów, poprosiła muzyków o to, żeby mogła zagrać. I zagrała. Mazurka a-moll, op. 68 nr 2 Fryderyka Chopina. Tak więc uzupełniamy nasze „bazowe” rozumienie romantyzmu o kolejne, niedające się przewidzieć zakresy, weryfikujemy stereotypy.
Napisz komentarz
Komentarze